Forum Detektyw Monk Strona Główna

Detektyw Monk
Forum miłośników Detektywa Monka
 

Pan Monk i sąsiad Dishera

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Detektyw Monk Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mashey




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:54, 27 Sie 2008    Temat postu: Pan Monk i sąsiad Dishera

WSTĘP:

"All you need is love" - legendarny przebój zespołu "The Beatles" nie brzmiał imponująco w wykonaniu 32 letniego Alana Wynessa. Jak większość wieczorów, ten także spędzał sam na kanapie przed telewizorem. Jednak nie był za bardzo przygnębiony tym faktem. Co chwilę wybuchał gromkim śmiechem, po raz kolejny powtarzając refren piosenki angielskiej kapeli. Było 2 minuty po 21 kiedy zadzwonił dzwonek.
- Już czas - powiedział do siebie, poprawiając fryzurę i kołnierz. Ciągle ledwo powstrzymywał się od śmiechu. - Witaj kochanie, bardzo się za mną stęskniłaś?- wypowiadał te słowa w czasie gdy "walczył" z zamkiem swoich drzwi - Zapraszam do mojego królestw.... oj przepraszam!... spodziewałem się kogoś innego, a a, a właściwie to kim pan jest? - Na klatce schodowej stał potężny mężczyzna. Alan nie usłyszał odpowiedzi. Tajemniczy gość rzucił się na niego i zaczął go dusić...

Pan Monk i sąsiad Dishera - Część 1

Sygnał syreny straży pożarnej dobiegający z ulicy zbudził Randy'ego Disher'a. Porucznik wyglądał jakby powstał z martwych. Elegancka koszula była całkowicie pomięta, co z pewnością było efektem nocowania na fotelu. Potwierdzeniem tej tezy były puste butelki po piwie i innych napojach alkoholowych, leżące do okoła "legowiska" Dishera. Każdy najmniejszy odgłos, którego z pewnością nie usłyszałby będąc w normalnej dyspozycji, przysparzał mu potwornego bólu głowy.
- Muszę się napić mleka - powiedział półprzytomny - w przeciwnym razie umrę.
Poszukiwanie kartonu mleka przysporzyło porucznikowi wielu trudności. Kiedy nie udało mu się go znaleźć na półce gdzie stały płyty DVD i kasety VHS, funkcjonariusz rozpoczął poszukiwania w... łazience.
- Cholera! Gdzie ono się podziało?! - Disher usiadł na taborecie w kuchni. Patrzył prosto na swoją lodówkę. - Rozwiązałem sprawę! - ogłosił dumnie i natychmiast rzucił się w kierunku lodówki. Myślał tylko o mleku.
- Pamiętam, że położyłem je obok żółtego sera(który po wypowiedzeniu tych tego zdania wylądował na podłodze) - Co to za dom bez mleka?! - krzyknął oburzony - Zaraz, a może ja jestem u Monka? - Disher rozejrzał się po pokoju w którym spał - nie, jestem u siebie.
Zrozpaczony porucznik usiadł na fotelu. Po załapaniu tylu niebezpiecznych przestępców ma zginąć z braku mleka? Nagle postanowił, że uda się do swojego sąsiada.
- Alan, otwórz to ja Randy - policjant pukał delikatnie w drzwi swojego sąsiada. Nagle zakręciło mu się w głowie i dla bezpieczeństwa złapał się klamki. Ku swojemu zaskoczeniu drzwi otworzyły się. Disher wszedł do środka, ale gdy zobaczyły swojego sąsiada wiszącego nad kanapą, natychmiast zapomniał po co przyszedł...
- O mój Boże... muszę zadzwonić po kapitana... i po Monka.... - Disher nagle oprzytomniał....

***********************************************
Kontynuację postaram się napisać jutro. Proszę o komentarze i sugestie Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
halomacher




Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 8:41, 28 Sie 2008    Temat postu:

dobre, dobre, dawaj dalej Smile Tylko żeby tak urządzić biednego Randy'ego... Nieładnie Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mashey




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:43, 28 Sie 2008    Temat postu:

Pan Monk i sąsiad Dishera - Część 2

Adrian Monk właśnie odkurzał kiedy zadzwonił telefon.
- Pan Monk? Tu Randy... Disher, mój sąsiad ma dla pana robotę, yyy to znaczy niech pan natychmiast przyjedzie do mnie. Sprawa jest bardzo pilna, chodzi o zabójstwo...
- ... zabójstwo?
- Tak, proszę jak najszybciej przyjechać. Mój adres: Cork Street 21 m.6

*********************************************************

Było kilka minut po dziesiątej kiedy Natalie zaparkowała koło bloku Randy'ego. Był słoneczny poranek, jednak ulica ciągle była mokra po wczorajszym wieczornym deszczu.
- Natalie zaparkowałaś na mokrej nawierzchni - zauważył niezadowolony z tego faktu detektyw.
- Wszędzie jest jeszcze mokro. Niech pan nie marudzi. Z tego co mi pan opowiedział Randy ma do nas pilną sprawę.

W chwilę później byli na miejscu. Drzwi od mieszkania Randy'ego, a także drzwi mieszkania jego sąsiada były otwarte na oścież. Wszędzie było pełno policjantów i techników. Pośród tego tłumu Monk dojrzał kapitana i Dishera.

- Co mamy?- zapytał Monk
- Samobójstwo. Nie potrzebnie Randy narobił tyle zamieszania - odpowiedział kapitan - zresztą sami zobaczcie.
Pomiędzy kanapą, a telewizorem w miejscu gdzie wisiał żyrandol, wisiał Alan Wyness. Znajdował się jakieś 25 cm nad ziemią, a za jego piętami stał puf.
- Zawiesił sznur w miejscu żyrandola, wysunął pyf spod nóg i już... - powiedział kapitan
- Nie to niemożliwe, nie wierzę, aby Alan mógł to zrobić. To nie on - wtrącił Disher.
- A co to?- Monk pokazał na mokry, brudny ślad znajdujący się na kanapie.
- Odcisk buta. Sprawdziliśmy go, należy do samobójcy- odpowiedział Leland.
- Skoro należy do niego, to dlaczego nie ma takiego odcisku na górnej podstawie pufa, tylko na jego ścianie?- zauważył Monk
Stottlemeyer spoglądał uważnie to na kanapę, to na puf.
- Rzeczywiście. Co to znaczy? - zapytał Monka
- To znaczy, że Randy może mieć rację - dodał detektyw chodząc po mieszkaniu - pan Wyness mógł zostać zamordowany.
- Jestem o tym przekonany. Po prostu to nie w jego stylu - dodał Disher
- Nie ma żadnych śladów walki, ani włamania. Nikt nie miał powodu, aby go zabić - nalegał kapitan.
Monk chciał odpowiedzieć, ale przerwał mu dźwięk budzika. Dochodził z zegarka ofiary. Randy natychmiast go wyłączył.
- Już go nie obudzi - dodała Natalie
- Budzik nie miał go wcale obudzić - dodał Monk
- Jak to?
- Był nastawiony w innym celu. Insulina
- Co?
- Alan Wyness chorował na cukrzycę, codziennie rano wstrzykiwał sobie insulinę, dlatego nastawiał budzik w zegarku, aby nie zapomnieć o lekarstwie.
- Z skąd to wiesz? - zapytał kapitan
- W szafce w kuchni jest insulina, a także karteczka z zaleceniami lekarza.
- Tak przypominam sobie - wtrącił Randy - Alan kiedyś coś mi wspominał, że choruje na cukrzycę.
- W takim razie po co samobójca nastawia budzik przypominający mu o braniu lekarstw, kiedy wie, że już nie będzie żył? - zapytał Monk
- Właśnie - równocześnie powiedzieli Randy i Natalie, patrząc na kapitana.
- No dobra może macie racje, to zabójstwo - odrzekł niechętnie kapitan
- Coś mi tu jeszcze nie pasuje - wtrącił Monk chodząc po pokoju.
- Co takiego? - zapytała Natalie
- Jeszcze nie wiem. Monk wziął do ręki śrubokręt leżący obok telewizora.
- Wiem! - oznajmił detektyw - Buty
- Co buty? - zapytał kapitan
- Są za duże i to o jakieś dwa numery. Monk za pomocą kilku chusteczek wziął pantofel leżący obok drzwi wyjściowych i porównał go z butami znajdującymi się na stopach ofiary. Faktycznie pantofle były mniejsze.
- O czym to świadczy? - zapytał Randy
- Buty które ma na sobie Alan Wyness należą do zabójcy.
- Co?
- Zabójca zostawił ślady na kanapie, prawdopodobnie zawieszając Alana na sznurze. Kiedy zobaczył te odciski musiał nałożyć swoje buty Alanowi, aby wyglądało to na samobójstwo.
- Ma pan racje - powiedział Disher
- Hej Richard, zabezpiecz te buty. Z pewnością są na nich odciski palców zabójcy - powiedział Stottlemeyer do jednego z techników.
- Poruczniku. Musi mi pan powiedzieć wszystko o Alanie Wynessie - powiedział Monk do Randy'ego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
halomacher




Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:27, 28 Sie 2008    Temat postu:

dobre, coraz lepsze Smile nie mogę się doczekać następnej części. I nawet Randy już taki bardziej do rzeczy, jakby mleko wreszcie znalazł RazzRazz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mashey




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:34, 28 Sie 2008    Temat postu:

Pan Monk i sąsiad Dishera - Część 3

Monk i Natalie czekali w mieszkaniu Dishera, aż ten skończy brać prysznic, gdyż twierdził, że musi się odświeżyć. Kapitan Stottlemeyer udał się do swojego biura, jednak wcześniej musiał się zmierzyć z dziennikarzami, ponieważ ktoś ich powiadomił o morderstwie. Technicy policyjni ciągle pracowali na miejscu zbrodni.
- Panie Monk nie musi pan tego robić - powiedział Randy widząc Monka sprzątającego puste butelki.
- Nie robię tego dla Ciebie, tylko dla siebie - odpowiedział detektyw.
- A co my tu mamy - głos Natalie dobiegał z kuchni - spodziewałeś się gościa?
- Co? Nie, nie, tak jakoś...
- Nie wmówisz mi, że bez przyczyny kupiłeś włoskie wino, przygotowałeś sałatki...
... - i dla siebie przygotowałeś 2 kieliszki i talerzyki - dodał Monk
- No dobrze. Byłem umówiony z pewną kobietą - oświadczył porucznik
- Nie wiedziałam, że umawiasz się z dziewczynami w domu.
- To był jej pomysł - odpowiedział Disher
- I co? Była zadowolona?
- Nie wiem. Panie Monk miał pan do mnie kilka...
- ...Randy? - Natalie chciała usłyszeć odpowiedź
- No dobrze. Nie przyszła. Nie wiem dlaczego, próbowałem się do niej dodzwonić, myślałem że coś się stało, ale nie mogę się z nią skontaktować.
- Dlatego zabalowałeś - zapytał Monk
- Tak - odpowiedział przygnębiony Disher
- Długo się znaliście? - zapytała Natalie
- Jakieś 2 tygodnie, właściwie to spotkaliśmy się tylko 2 razy
- No dobrze przejdźmy do sprawy pana Wynessa - zaproponował Monk - Jak długo się znaliście?
- 4 lata, wtedy się wprowadził
- Czym się zajmował?
- Pracował w supermarkecie, 15 minut drogi z stąd, w dziale monitoringu.
- Czy spotykał się z kimś? Przychodził ktoś do niego?
- Nie, nigdy nikogo nie widziałem. To był raczej typ samotnika, jednak był bardzo natarczywy sąsiadem
- Co to znaczy? - zapytał Monk
- Często przychodził do mnie, a to chciał coś pożyczyć, a to się o coś zapytać. Bardzo natarczywy, aczkowiek zabawny.
- A właśnie jakim był człowiekiem? Mógł mieć jakiś wrogów?
- Wielki optymista i żartowniś, pamiętam jak kiedyś zrobił mi taki kawał...
- Randy to nieistotne. Mógł się komuś narazić?- pytał detektyw
- Nie, chyba nie...
- Kiedy widziałeś go ostatni raz?
- No ja wiem? Jakieś 15, nie 20 minut temu - odpowiedział porucznik
- Chodzi mi o to, kiedy ostatni raz z nim rozmawiałeś?
- Aaaa, wczoraj około 18.
- Mówił coś nietypowego? O czym rozmawialiście?
- Prosiłem go, aby nie przeszkadzał mi, gdyż jak wiecie umówiłem się i nie chciałem, aby tu przychodził. Dałem mu nawet parę dolców...
- Zachowywał się normalnie?
- Jak najbardziej.
Rozmowę przerwał listonosz, który przyniósł Randy'emu listy.
- Panie Disher, co się stało?
- Ktoś zabił Alana.
- Straszne... co to się wyprawia - listonosz był poruszony tą wiadomością
- A propo - przerwał mu Disher - Przyniósł mi pan moją nagrodę?
- Panie Disher mówiłem panu, że to pewnie głupi kawał...
- Jaką nagrodę? - zapytała Natalie
- Mniej więcej miesiąc temu zadzwoniła do mnie jakaś firma, nie pamiętam nawet nazwy, i zostałem wylosowany - wygrałem 800$. Nagrodę mieli przesłać pocztą - oznajmił podekscytowany Disher
- Biedak ciągle myśli, że wygrał, już ja znam tych naciągaczy - szeptał listonosz do Monka.
- Co pan ma dla mnie? - zapytał Randy
- Rachunki i wezwanie z sądu.
- Wezwanie? - zapytał Monk
- Aaa stara sprawa. Quentin Blake, pamięta pan handel narkotykami, próba zabójstwa funkcjonariusza. Jestem świadkiem w tej sprawie.
- Myślałem, że został już skazany - wtrącił Monk
- Wynajął sprytnych prawników, którzy wywalczyli bardzo niski wyrok. Prokurator chce, abym zeznawał, ponoć moje zeznania mogą zmienić wyrok.- powiedział Disher.
- Dziękuje panu - Disher żegnał listonosza.
- Na nas już czas - powiedział detektyw - Natalie pojedźmy do skepu w którym pracował Alan Wyness. Może tam dowiemy się czegoś nowego...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mashey dnia Czw 20:29, 28 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mashey




Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:56, 29 Sie 2008    Temat postu:

Pan Monk i sąsiad Dishera - Część 4

Pan Monk i Natalie nie dowiedzieli się niczego nowego o Alanie Wynessie w jego miejscu pracy. Wszyscy, z którymi rozmawiali mówili to samo co Randy Disher. Zgodnie twierdzili, że denat nie miał wrogów, był sympatyczny i miał skłonność do żartów. Monk nie był zadowolony. Był przekonany, że wizyta w supermarkecie, gdzie pracował Wyness nada śledztwu nowy bieg.
- Panie Monk, niech się pan tak nie martwi - pocieszała Natalie detektywa w drodze do samochodu - z pewnością rozwiąże pan tę sprawę.
- No nie wiem - odparł detektyw, ustawiając wózki na zakupy, które znajdowały się przed marketem - najgorsze w tej sprawie jest to, że nie mam żadnego punktu zaczepienia. Nie mogę postawić żadnej hipotezy. Komu mogło zależeć na śmierci takiego człowieka, jakim był Alan Wyness?
- Może poznał jakąś tajemnicę, która była dla kogoś niewygodna? - próbowała Natalie.
- Może... - bez przekonania odpowiedział Monk.
- Dokąd teraz? - pytała Natalie odpalając samochód
- Na komisariat do Stottlemeyera. Może powie nam coś ciekawego o odciskach palców.
Droga do siedziby policji zajęła im jakieś pół godziny. Kiedy weszli do biura kapitana ten zajadał się pączkami.
- Macie coś nowego? - zapytał na powitanie
- Nic - odpowiedziała Natalie.
- No to stoimy w miejscu.
- Co z odciskami? - pytał Monk
- Tak jak mówiłeś - należą do mordercy tyle, że nie mamy takich odcisków w bazie.
Ta wiadomość dobiła Monka.
- Mam wstępny raport patologa - kontynuował kapitan - śmierć nastąpiła przez uduszenie, wczoraj w godzinach 20-22.
- Komu mogło zależeć na jego śmierci, komu? - pytał sam siebie Monk
We trójkę naradzali się jeszcze jakieś pół godziny. Kiedy nie wymyślili nic Monk poprosił Natalie, aby ta odwiozła go do domu. Kiedy byli pod domem detektywa, asystentka widząc przygnębienie Adriana postanowiła zaprosić go do siebie na kolację.
- Naprawdę to dobry pomysł - zachęcała Monka - nie będzie pan siedział sam w domu i się tak zamartwiał. Chociaż na chwilę oderwie się pan od tej sprawy. To co, 19?
- Właściwie to może i masz racje Natalie. Postaram się być. - odpowiedział Adrian.
************************

Kilka minut po 19, dom Natalie

- Panie Monk, mógłby podać mi pan talerz? - pytała Natalie szykująca kolacje.
- Już, już tylko skończę ustawiać książki - Monk ustawiał książki i czasopisma znajdujące się na biurku Natalie.
Kolacja przebiegła w miarę spokojnie, dochodziła 20.30 kiedy Adrian dziękował Natalie i szykował się do wyjścia. Zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Panie Monk mógłby pan otworzyć?- prosiła Natalie znosząca brudne talerze do zmywarki.
- Dobry wieczór. Oj nie spodziewałam się, że Natalie ma gościa - powiedziała kobieta widząc Monka.
- Witaj Mery, powiedziała Natalie - przyniosłaś mi te czasopisma?
- Tak , tak przepraszam, że tak to trwało, ale miałam sporo spraw na głowie. Aaaa, prawie bym zapomniała. Tu masz mój nowy numer telefonu - kobieta podała Natalie karteczkę - zmieniłam operatora, teraz mam mieć o wiele tańsze rozmowy.
- Chryste Panie - krzyknął Monk zapinając płaszcz - Co pani zrobiła ?!
- Nie rozumie - odpowiedziała zaskoczona kobieta
- Co pani powiedziała ? - pytał zniecierpliwiony detektyw
- Po, po.. powiedziała, że zmieniłam numer, czy to źle?
- Natalie, szybko wykręć mi numer do Dishera, chyba rozwiązałem sprawę.
Natalie widząc zniecierpliwienie Monka, nie pytała o szczegóły.
- Randy? to ja Monk, Adrian, to znaczy Adrian Monk. Słuchaj jestem na 98, nie na 97% przekonany kto zabił Alana Wynessa. Musisz mi tylko odpowiedzieć na jedno pytanie. Czy jesteś dziś umówiony z tą samą kobietą, z którą byłeś umówiony wczoraj?
- Z skąd pan to wie? Zadzwoniła kilka godzin po waszym wyjściu? - Randy był zaskoczony.
- Nie ważne. O której się spotkacie?
- O oo 21
- Oczywiście u ciebie w domu?
- Ta, tak ale właściwie, to z skąd pan...
Monk odłożył słuchawkę i wykręcił nowy numer
- Leland? To ja Monk. Natychmiast jedź do mieszkania Randy'ego. Weź ze sobą dwóch policjantów. Tylko nie przyjeżdżajcie radiowozem. Disherowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo...

********************************************
Była 20.55 kiedy Monk i Natalie podjechali pod blok w którym mieszkał Disher. Detektyw szybko pobiegł na klatkę schodową. Natalie zamknęła samochód i szybko pobiegła za nim. Kiedy go złapała ten rozglądał się po korytarzu na którym znajdowały się drzwi Dishera i jego sąsiada.
- Rozwiązałem sprawę - powiedział zadowolony Monk.
Sekundę później pojawił się kapitan Stottlemeyer oraz dwóch policjantów.
- Monk co to za wygłupy - powiedział zdenerwowany kapitan - dobijając się do drzwi Randy'ego
- Pan Monk rozwiązał sprawę - powiedziała Natalie
Drzwi otworzył zaskoczony Randy
- Kapitanie? Co pan tu robi? - pytał zaskoczony Randy - za chwilę mam randkę.
- Randkę? To według ciebie jest śmiertelne zagrożenie Monk? - pytał zdenerwowany Leland
- Szybko wejdźmy do środka - detektyw nie miał czasu na tłumaczenia. - Wy panowie pójdźcie piętro wyżej i kiedy usłyszycie jak otworzą się drzwi aresztujcie osoby, które będą stały.
Policjanci nie wiedzący o co dokładnie chodzi spełnili polecenie Monka.
- Możesz mi wytłumaczyć o co tu chodzi?- pytał kapitan
- No właśnie - wtórował mu Randy
- Cierpliwości. Za chwile - Monkowi przerwał dzwonek do drzwi. - Randy pozwolisz, że otworzę?
Monk nie czekał na odpowiedź porucznika i otworzył drzwi. Przed nim stała kobieta i mężczyzna, który zabił Alana Wynessa. Oboje byli zaskoczeni.
- Claudia? - powiedział zdziwiony Randy
- Nie za gorąco, aby nosić rękawiczki, panno Blake? - pytał Monk. Dwoje gości miało na sobie rękawiczki. W tej samej chwili policjanci zgodnie z poleceniem Monka skuli kobietę i mężczyznę.
- Panie Monk, o co tu chodzi? - dopytywał Randy
- Co panowie robicie, to jakieś nieporozumienie - przekonywała kobieta.
- Jest pan aresztowany za zabójstwo Alana Wynessa - Monk zwrócił się do wielkiego mężczyzny, a pani za zaplanowanie zabójstwa.
- Co? - zapytali wszyscy w pomieszczeniu.
- Pan jest wariatem - krzyknęła kobieta.
- Monk możesz to, że tak powiem wyjaśnić - pytał kapitan.
- Z przyjemnością. Od początku tej sprawy zadawaliśmy sobie złe pytanie, a mianowicie "Kto mógł zabić pana Wynessa?" albo "Komu zależało na jego śmierci", zamiast "Dlaczego Alan Wyness został zabity?"
- No dlaczego? - pytał kapitan
- Przez pomyłkę - odpowiedział spokojnie Monk
- Co?!
- Przez pomyłkę, a właściwie przez głupi żart. Nie przez żart połączony z pomyłką....
-...Monk? - kapitan był coraz bardziej zniecierpliwiony.
-Oto co się stało: Jak wiemy Randy Disher ma wkrótce zeznawać przeciwko pani bratu, pani Blake. Wydawało się, że pani brat dostanie duży wyrok, jednak wynajął bardzo dobrych prawników i dostał bardzo niski jak na stawiane mu zarzuty wyrok. Prokurator nie chciał się przychylić do opinii sądu i postanowił wezwać ostatniego świadka Randy'ego Dishera. Oboje z bratem obawialiście się, że zeznania porucznika mogą sprawić, że oskarżony dostanie o wiele większy wymiar kary. Nie mogliście na to pozwolić. Nie mogliście go też zabić, gdyż to wzbudziło by podejrzenia sądu. Postanowiliście upozorować jego samobójstwo...
- ... ale co to ma wspólnego ze śmiercią Alana? - pytał zszokowany Disher
- Bardzo dużo Randy. Pani Blake nie znając twojego adresu zamieszkania wymyśliła sprytny numer - nagroda. Znalazła pani w książce telefonicznej numer telefonu do Randy'ego i zadzwoniła pani, bądź ktoś przez panią podstawiony z informacją, że wygrał nagrodę - warunkiem było to, aby podał swój adres gdyż tam zostanie przesłana nagroda. Nic nie podejrzewający porucznik podał swój adres. Następnie obserwowała go pani. Poznała jego plan dnia, nawyki, ulubione miejsca. Obserwacja trwała kilka dni. Wasza znajomość zaczęła się pewnie od jakiegoś niewinnego spotkania, jak to ma miejsce w tanich romansach. Spotkaliście się raz czy dwa, kiedy zaproponowała pani kolacje u Dishera ten pomyślał, że szykuje się jakiś trwały związek więc bez większych oporów zgodził się. Umówiliście się na wczoraj na na...na która Randy?
- Na 21...
-...na 21
- Dalej nie widzę związku ze sprawą zabójstwa Wynessa - wtrącił kapitan
- Pewnie wszystko by się udało, jednak nie przewidziała pani jednego. Nie wiedziała pani, że Randy powiedział swojemu sąsiadowi o waszej romantycznej kolacji. Zrobił to gdyż znając natarczywość pana Wynessa nie chciał, żeby wam przeszkadzano...
- Tak było - powiedział Disher.
- Alan Wyness spełnił prośbę, Randy'ego, aczkolwiek nie do końca. Jako dowcipniś i specjalista od wycinania numerów postanowił wam go wyciąć, a właściwie zmienić.
- Mów jaśniej - powiedział kapitan.
- Poruczniku - Monk zwrócił się do Dishera - mógłby podać pan nam swój adres zamieszkania.
- Cork Street 21 m.6
Monk otworzył drzwi, wyszedł na klatkę schodową i wskazał palcem na numer, który znajdował się na drzwiach od mieszkania Dishera. Był to numer "5". Numer "6" wisiał na drzwiach mieszkania należącego do Alana Wynessa!
- Alan Wyness zmienił numery mieszkania, gdyż na tym polegał niewinny żart. Zapewne po paru minutach wszystko by pani wyjaśnił, jednak pani wcale nie zamierzała przyjść na umówione spotkanie z Disherem. Przysłała pani tego mężczyznę - Monk wskazał na wysokiego ciemnoskórego człowieka - Jak pan ma na imię?
Mężczyzna nie udzielił odpowiedzi.
- Pozwoli pan, że nazwę pana Bob, nie wygląda mi pan raczej na Teda...
-... wygląda na morderce! - zniecierpliwiony Stottlemeyer wybuchł.
- Tak, przysłała pani mordercę - odpowiedział lekko oszołomiony wybuchem kapitana Monk - podając mu adres. Nigdy nie widział Randy'ego Disher'a. Kiedy zapukał do drzwi oznaczonych numerem 6, otworzył mu Wyness, morderca nic nie podejrzewając zaczął go dusić. Kiedy go zabił zabrał się do upozorowania samobójstwa. Wszedł na kanapę, powiesił sznur, zawiesił na nim Alana, popchnął stopą puf, z stąd nie było mokrych śladów na jego podstawie, tylko na bocznej ścianie. Jednak mokre ślady były także na kanapie. Prawdopodobnie wpadł pan w panikę i ubrał pan buty, które miał na sobie Wyness, a swoje założył na nogach zabitego. Wszystko wyglądało dobrze więc wrócił pan do pani Blake, jednak wasze humory popsuły się, kiedy zobaczyliście w wiadomościach informację o śmierci Wynessa. Nie było słowa o Randym. Dlatego umówiła się pani jeszcze raz z Randym w jego mieszkaniu. Dziś przyszła pani razem z mordercą, aby nie było już żadnych wpadek. Z pewnością nie chcieliście go powiesić, tylko wymyśliliście coś innego. Utopienie się pod prysznicem, zabójstwo na tle rabunkowym, możliwości jest mnóstwo.
- Niczego nie możecie nam udowodnić - powiedziała kobieta
- Nie musimy. Wasza obecność tutaj jest wystarczającym dowodem, poza tym macie na sobie rękawiczki, co przy temperaturze 19 stopni budzi podejrzenia, a poza tym mamy odciski palców, które z pewnością będą pasowały do pana mordercy. - zakończył Monk.
- Zabrać ich - rozkazał kapitan policjantom
- Panie Monk, dziękuje za uratowanie mi życia, już nigdy nie umówię się we własnym domu - zakończył Randy

Wierzę, że się podobało Smile Proszę o oceny


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
halomacher




Dołączył: 17 Cze 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:25, 29 Sie 2008    Temat postu:

to dobrze wierzysz, bo się podobało. Nawet bardzo Smile pisz następne opowiadania, bo masz naprawdę superświetne pomysły Smile Tak przy okazji to zapraszam do przeczytania i napisania opinii o moim opowiadaniu - "Pan Monk i morderstwo w akademiku".

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez halomacher dnia Pią 15:29, 29 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lionel




Dołączył: 18 Sie 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:12, 12 Wrz 2008    Temat postu:

Świetne opowiadanie! Oby więcej takich.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monkofan




Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:55, 17 Sty 2009    Temat postu:

Szczerze gdyby nie drobne literówki, to czyta się to opowiadanie, jak książkę Goldberga Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Detektyw Monk Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxGreen v1.2 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin